sobota, 26 stycznia 2013

Batory z rzodkiewką

Napoju wampirów ciąg dalszy...
I znowu kapie...ale tym razem lemoniada - na początek. Przez lemoniadę rozumiemy płytki. Są one koloru cytrynowego i to z lodem. Zupełnie serio. Muszą być podawane w odpowiedniej temperaturze, więc są z lodem :). Następnie dwie szklaneczki napoju wampirów i człowiek jak nowy!
W szpitalu nie ma odwiedzin, bo panuje grypa. Wszyscy snują się po korytarzach. Tu czas odmierza się posiłkami. Rano śniadanie, potem niektórzy wyglądający co 2 minuty pacjenci wyczekują "batorego"- tak nazywa się wózek rozwożący jedzenie. "Jest, widzę, płynie" i wszyscy wiemy, że nadeszła godzina 14.00 i za chwilę pani zaserwuje "przepiękną" tacę z gorącym (szumnie powiedziane) posiłkiem.
Hmm, pewnie wyobrażacie sobie, co może być na obiad w szpitalu? Nie, nie...nikt nie poda tu makaronu ze szpinakiem niczym z La Bella, ani ogórkowej od mamy, ani cienkiego schabowego ze złocistą skórką. Zapomnij! Chory jesteś? To masz się najeść! Dziś podano kapuchę zasmażaną z pyzami ziemniaczanymi. Co wspólnego mają pyzy z kapustą? Nie mam pojęcia. A najlepsza była surówka - surowa rzodkiew. zaznaczę, że po chemii nie wolno jeść surowego, a tu wszyscy po chemii...

Tak więc szybciutko pobiegłam do lodówki po jedzenie mojej mamy. Dobrze. że nikt go nie ruszył, bo mama super gotuje i różnie mogło być :).

I tym sposobem zleciała lemoniada. Dzwonię po siostrę. Napiszę potem.

Monia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz